Grizli – wszystko ma swój początek.
Z usposobienia jestem romantykiem i prawdopodobnie trochę z tego powodu zostałem leśnikem – patrząc z zewnątrz to przecież takie romantyczne zajęcie. Oczywiście to nie jedyny powód, ale coś na rzeczy jest. Ten pomysł na życie początkowo zaowocował bliskimi relacjami z moją przyszłą żoną Ewą – też jest romantyczką, a słabość do natury jest Jej słabą stroną. Naturalną konsekwencją naszej znajomości stała się słabość do mnie. Odpłaciłem się wzajemnością, co zaowocowało założeniem podstawowej komórki społecznej – naszego małżeństwa. Od tej chwili sprawy potoczyły się szybko – praca w nadleśnictwie Wyszków pod Warszawą, następnie Nowe Ramuki w pobliżu Olsztyna – tutaj przepracowałem na stanowisku leśniczego ok 8 lat. Praca leśniczego w tamtym czasie była tak nisko płatna, że należało sobie jakoś dorobić – stąd pomysł na pracę po godzinach w swoim leśnictwie w charakterze swojego własnego robotnika fizycznego. Zamierzałem pracować przy pielęgnacji upraw – uprawa to bardzo młody las (1 do kilku lat), a pielęgnacja polega na wykaszaniu chwastów, traw oraz innej niepożądanej roślinności. Zajęcie bardzo odpowiedzialne – trzeba uważać, żeby nie uszkodzić tych drzewek, które mają w przyszłości tworzyć las. Mam tą satysfakcję, że uprawy założone w moich pierwszych latach pracy w Nowych Ramukach są już w dość zaawansowanym wieku . . dwudziestu sześciu lat!
Pierwsza kosa
Do realizacji mojego pomysłu moja małżonka o mały włos, a zakupiłaby kosę w Paryżu (dorabiała tam do mojej pensji pilnując dzieci – ja w tym czasie pilnowanie naszych godziłem z pracą). Wybierać można było z wszystkich marek światowych – decyzja o dokonaniu transakcji nie zapadła tylko dlatego, że opłata za nadbagaż o takiej długości była zniechęcająco wysoka. Zakup zrealizowaliśmy w Silvapolu – firmie z Poznania, która została wtedy dilerem Stihl Niemcy. Kupiliśmy FS 220 – w Stihl nie wiedzieli wtedy, że wyprodukowali tak rewelacyjnie odporną na zużycie kosę – wytrzymywała nawet pow. 10 lat ciężkiej pracy,. Stihl swój błąd naprawił skutecznie – nowe linia kos ma trwałość min. 50% niższą. Ja natomiast nie wytrzymałem w pielęgnacji lasu nawet jednego sezonu. Szybko doszedłem do wniosku, że należy te kosy sprzedawać, a nie walczyć na uprawie z upałem, dokuczliwymi meszkami i innymi uciążliwościami ciężkiej pracy fizycznej w lesie (Szacunek Wielki wszystkim ludziom lasu!).
Tak właśnie narodził się pomysł na łożenie firmy handlowej – nazwa i logo Grizli pochodzą od połączenia dwóch zwrotów: Gryźliny (wieś w pobliżu leśniczówki) oraz miś Grizzly.
I zaczęło się 🙂
Jan Głuszczuk